Krótkie życie Wisienki

Krótkie życie Wisienki

Nie mam zamiaru ani bronić, ani potępiać zmarłej; ani tym mniej rozwodzić się nad szczegółami niezwykłego jej skonu. Powiem tylko: szkoda artystki, nie szkoda – kobiety.

Anonimowy dziennikarz na łamach Prawdy tydzień po zbrodni

Jedna z najbardziej zagadkowych zbrodni, jakie zdarzyły się w Warszawie.

Maria Janion – Odnawianie znaczeń, 1980[1]

Mnie zrobiło się jej żal, i to bardzo, właśnie jako kobiety; te bowiem cierpią i męczą się nie na pokaz w światłach rampy, ale rzeczywiście, każda na swój rachunek w czasach, w których przychodzi im żyć. Świat nie jest im przyjazny w owej grze pozorów, jaką bywa najczęściej nasza egzystencja. <<Sprawa Wisnowskiej>> jest niemal klinicznym przypadkiem, widowiskowym wręcz przykładem takiej gry; teatr stał się tu życiem, a życie teatrem. Sztuka życia napisała się sama, a reżyserem okazał się ślepy los – jakże dla niej absurdalnie nieprzychylny, a nawet złośliwy.

Stanisław Milewski, Skradziona cześć „Wisienki”

Wtorek, 1 lipca 1890 roku, wczesne przedpołudnie. Po Warszawie lotem błyskawicy roznosi się informacja o nagłej śmierci Marii Wisnowskiej. Zdziwienie, zdumienie, niedowierzanie. Nikt nie daje wiary, że uwielbiana przez całą Warszawę aktorka - piękna, młoda i u szczytu kariery, tragicznie zakończyła swe życie. Tłumy ciekawskich gromadzą się pod oknami mieszkania Wisnowskiej, przy ulicy Złotej 3.Nowogrodzka 14

Tego samego dnia, o szóstej rano, do kwatery rotmistrza Lichaczowa w koszarach obok Łazienek Królewskich, wchodzi oficer huzarów Aleksander Barteniew, zrzuca z siebie płaszcz i krzyczy zdławionym głosem: Oto moje szlify! Zabiłem Manię! Lichaczow świadomy, że Barteniew lubił sobie popić i miewał trudne poranki, początkowo nie wiedział o co chodzi. Jaką Manię? Barteniew wyjaśnił – artystkę Marię Wisnowską. Początkowo rotmistrz nie dowierzał jego słowom, jednak w tonie głosu Aleksandra było coś niepokojącego. Ubrał się więc w pośpiechu, zwołał innych oficerów i posłał korneta, hrabiego Bazylego Kapnista, do mieszkania na Złotej. Tam hrabia dowiedział się od służby, że pani nie wróciła na noc do domu.

W tym czasie w koszarach Barteniew wyjaśniał okoliczności morderstwa. Wskazał również miejsce zbrodni – wynajętą dwa  tygodnie wcześniej garsonierę przy ulicy Nowogrodzkiej 14. Sztabsrotmistrz Julian Jelec (kilka lat później napisał książkę o zabójstwie Wisnowskiej, pt. Choroba wieku – romans w trzech częściach), przekazał Kapnistowi adres i umówił się z nim na spotkanie przed miejscem zdarzenia. We dwójkę udali się najpierw do stróża Cuglewskiego. Gdy ten potwierdził informację, że Barteniew rzeczywiście wynajmował w kamienicy garsonierę,  posłali po rewirowego Borkowskiego i razem weszli do małego mieszkania na parterze, pod numerem 1.

Po zapaleniu świecy ujrzeli na końcu korytarza, obok zabitych drzwi, wiodących do sąsiedniego mieszkania, maleńki stolik. Na nim i pod nim, na podłodze, leżały rozrzucone talerze z resztkami kolacji, dwie butelki (jedna próżna i druga nie dopita), szklanka z resztką czarnego płynu i różne inne naczynia, snadź niedawno używane. W prawej ścianie korytarza znajdowały się drzwi nie zamknięte, prowadzące do maleńkiego pokoiku. Był on zupełnie ciemny i od góry do dołu wybity materią. Przy ścianie prawej od wejścia, pomiędzy drzwiami a oknem, które, jak się potem okazało, było szczelnie zabite, stała duża, niska otomana turecka, a na niej w bieliźnie tylko, z na wpół otwartymi i wyciągniętymi nogami spoczywała znana artystka Teatru Rozmaitości Maria Wisnowska[2].Wisnowska jako Puk (Sen Nocy Letniej)

Następnego dnia Kurier Poranny w rubryce „Co słychać nowego” donosi: [...] leżała na sofie w koszuli, twarz miała oblaną opiumem, którego flaszka stała obok na stoliku. Na lewej stronie piersi miała ranę od postrzału rewolwerowego wymierzonego w samo serce. [...] Oprócz tego znaleziono list do matki i do dwóch osób oraz kartkę do dyrekcji teatrów[3].

Władze sądowe wkrótce dokonały oględzin miejsca zbrodni i ustaliły, że na ciele Wisnowskiej znajdowały się dwa bilety wizytowe Aleksandra Barteniewa i trzy wiśnie. Na jednym z biletów aktorka napisała w języku polskim: Człowiek ten postąpił sprawiedliwie, zabijając mnie... Ostatnie pożegnanie dla drogiej, świętej matki i Aleksandra... Żal mi życia i teatru... Matko moja biedna, nieszczęśliwa, przebaczenia nie błagam, umieram bowiem nie z własnej woli... Matko, zobaczymy się jeszcze tam, w górze. Czuję to w ostatniej chwili. Nie igra się z miłością...[4]

Warszawa wrzała od plotek i domysłów.

Maria Wisnowska przyszła na świat w Warszawie prawdopodobnie w 1859 roku. Nigdy z nikim nie mówiła o swoim wieku i nigdy nikomu nie podała daty swojego urodzenia. Strzegła tej informacji jak najdroższego skarbu. Być może fakt, że Maria chciała ukryć swój wiek, wpłynął na decyzję jej matki, aby na nagrobku umieścić jako datę narodzin rok 1860.

 W 1881 roku Maria Wisnowska zadebiutowała na lwowskiej scenie jako aktorka. Publiczność od razu ją pokochała i do 1890 roku jej kariera wciąż się rozwijała. Młoda i piękna Maria dostawała coraz lepsze role i coraz wyższe wynagrodzenie. Tuż przed śmiercią Wisnowska zarabiała rocznie 2500 rbs i po 15 rbs za każdy występ. Ponadto przysługiwało jej 500 rbs na toalety[5]. Była więc kobietą dobrze sytuowaną i finansowo samodzielną (dla porównania – generał rosyjski zarabiał 2100-3200, a spodnie kosztowały niecałe 2 ruble).

Wisnowska w roli nieustalonejWystępowała na deskach Teatru Rozmaitości, deklamowała na spotkaniach Towarzystwa Muzycznego. Zwykle grała role amantek, trzpiotek, kokietek – w rzeczywostości też taka była. Być może to właśnie jej charakter był kluczem do sukcesu. Maria Wisnowska doskonale czuła się w negliżu i bywało, że występowała bardziej rozebrana niż to było konieczne. Niewątpliwie była bardzo utalentowana i swój talent wciąż rozwijała. Pracowała dużo i wytrwale, uczyła się grać na pianinie i opanowała znajomość trzech języków obcych – angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego. W swoim mieszkaniu na Złotej prowadziła salon, jednak zapraszała do niego wyłącznie mężczyzn, co szybko stało się powodem do zazdrości Barteniewa.

Wisnowską szczególnie interesowały trzy zagadnienia: miłość, sztuka i śmierć. Fascynowały ją trucizny, rewolwery i sztylety – stale miała na palcu pierścionek wypełniony kurarą. Otaczała się przedmiotami związanymi ze śmiercią i myślała o śmierci. Jej marzeniem był pogrzeb, na który przyjdą tłumy wielbicieli i artystów. Wyobrażała sobie swoją śmierć, ciało w białym peniuarze leżące wśród kwiatów. Mówiła o samobójstwie, błagała Barteniewa, żeby ją zastrzelił. Wisnowska marzyła również o tym, aby umrzeć na scenie – tak, aby nadać swojej roli scenicznej jak najbardziej rzeczywistą kreację. Fascynacja Wisnowskiej śmiercią była jednak teatralną stylizacją, rolą findesieclowej artystki.  W rzeczywistości bardzo bała się śmierci. Zanadto kochała siebie i swoje życie, by tak szybko je zakończyć.

Jej kariera kwitła. Publiczność warszawska kochała piękną Marię o wielkich, niebieskich oczach – młodą, zgrabną i niezwykle uzdolnioną. Uwielbiana przez tłum, oklaskiwana i obsypywana kwiatami zdobywała coraz większy rozgłos i coraz większy majątek, gdy na jej drodze pojawił się Aleksander Berteniew. Niewysoki, krępy, problemy z cerą, problemy z alkoholem. Głęboko osadzone, nieco skośne oczy. Pospolity z wyglądu, pospolity z charakteru, kornet grodzieńskiego pułku huzarów lejbgwardii carskiej. Kiedy poznał aktorkę, miał 22 lata.Barteniew Aleksander

Barteniew był oczarowany Wisnowską. Wysyłał do jej mieszkania kwiaty, śledził afisze i przychodził niemal na każdy występ. Wkrótce Maria zwróciła uwagę na swojego największego wielbiciela. Trudno powiedzieć, że zakochała się w człowieku pospolitej urody, który często nietrzeźwy przychodził do teatru. Jednak wkrótce Wisnowska i Barteniew zaczęli się spotykać. Widywali się coraz częściej, co nie ukmnęło uwadze otoczenia. Maria doskonale zdawała sobie sprawę, że wiele ryzykuje pokazując się publicznie z rosyjskim oficerem. Postawiła więc Aleksandrowi warunek – albo wynajmiesz mieszkanie, w którym będziemy mogli się spotykać, albo z nami koniec. Barteniew, świadomy tego, że wydaje pieniądze ojca (który nigdy nie przystałby na taki związek), zaczął szukać lokum. Nie wyobrażał sobie życia bez Marii i powtarzał, że się zabije jak aktorka od niego odejdzie.

Wisnowską od Bartenjewa dzieliło niemal wszystko: stanowisko społeczne, narodowość i wyznanie. Mimo tak wielu różnic, Aleksander oświadczył się, a Maria oświadczyny przyjęła. Oboje wiedzieli jednak, że ten związek może im przysporzyć wyłącznie problemów. Wisnowska rozumiała, że małżeństwo z oficerem rosyjskim może zaszkodzić jej karierze. Barteniew natomiast zdawał sobie sprawę, że nie może liczyć na zgodę ojca na ślub z aktorką.

7 kwietnia kochankowie zamienili ze sobą obrączki, w tym dniu prawdopodobnie zostali kochankami. Wkrótce aktorka zaczyna marzyć o rocznym wyjeździe za granicę, najpierw do Anglii, następnie do Ameryki. Być może chciała podszkolić warsztat aktorski, a być może – uwolnić się od Barteniewa. Człowiek ten często ją przerażał. Stawał się coraz bardziej zazdrosny o jej licznych adoratorów, coraz częściej groził, że się zabije. Nadal jednak kochankowie spotykali się. W końcu Barteniew wynajmuje niedrogie mieszkanie na parterze kamienicy przy Nowogrodzkiej 14. Garsoniera zostaje urządzona w stylu wschodnim - ściany obite pstrokatą tkaniną, a zamiast łóżka turecka otomana. Barteniew wyznacza dzień na pierwszą schadzkę, jednak Wisnowska nie może przyjść, mówiąc: teraz późno. Aleksander wpada w gniew i snuje domysły. W końcu dochodzi do wniosku, że Maria czuje do niego wstręt i nie chce już go więcej widzieć. W rozdrażnieniu pisze do niej list pełen wyrzutów i zapowiada rychłe samobójstwo. Na wieść o tym, aktorka w środku nocy pospiesznie ubiera się i udaje do koszar. Tam zastaje zdenerwowanego Berteniewa, uspokaja go i zapowiada na następny dzień schadzkę.

30 czerwca 1890 roku Wisnowska w radosnym nastroju zjawia się w garsonierze Barteniewa. Przynosi ze sobą buteleczkę chloroformu, słoik opium i rewolwer. Chloroform Barteniew wyciągnął dla niej z apteki koszarowej, do niego również należała broń.

Wieczór zapowiada się dobrze. Wisnowska mówi, że jest głodna, więc prędko zostaje przygotowany talerz zimnych przekąsek. Kochankowie piją wino musujące i porter, rozmowa gładko płynie. Barteniew już zdążył poddać się temu radosnemu nastrojowi, gdy Wisnowska nagle traci wesołość. Jej myśli odurzone alkoholem (zwykle piła niedużo), zaczynają schodzić na inny tor. Co będzie jutro? Jaka czeka ich przyszłość? Jeśli ona pozostanie aktorką, on – oficer rosyjski, będzie jej tylko przeszkodą. On, jeśli chce pozostać w zgodzie z rodziną, nigdy nie pojmie jej za żonę. Wisnowska zaczyna wspominać o planowanym wyjeździe, o tym, że potrzebuje urlopu. Barteniew nie zgadza się, bo nie chce rozłąki, krzyczy, że nie wytrzyma bez niej tak długo. W końcu Maria mówi: lepiej byłoby raz na zawsze położyć nam kres. Jeślibyś mnie naprawdę kochał – zabiłbyś mnie i siebie. Aleksander, którego zdrowy rozsądek odurzony był winem, szybko podchywca tę myśl. Z mieszaniny chloroformu i opium przyrządza truciznę. Oboje siadają do pisania listów pożegnalnych. Maria pisze swój list, skreśla słowa, drze papier na kawałki. Kilka prób i zostają dwa niepodarte listy – do matki i do przyjaciela, generała Palicyna. Listy biletowe Barteniewa, na których Wisnowska skreśliła te kilka słów, znaleziono później na jej martwym ciele obok garści wiśni.

Garsoniera na NowogrodzkiejOboje piją truciznę. Substancja nie zdążyła w ciele Wisnowskiej zadziałać. Barteniew przyłożył lufę rewolweru do jej piersi i oddał celny strzał w serce. Kula przebiła płuco, serce i zatrzymała się w kręgosłupie. Wisnowska zmarła natychmiast. Barteniew w osłupieniu patrzył na ciało ukochanej, nie do końca chyba zdając sobie sprawę z tego, co się stało. Dlaczego Barteniew przeżył mimo połknięcia trucizny? Prawdopodobnie mieszanka opium i chloroformu była po prostu za słaba. Jednak to, dlaczego nie skierował rewolweru w swoją stronę, pozostaje tajemnicą.  

Strzał padł około 3 nad ranem. Trzy godziny później, w kwaterze rotmistrza Lichaczowa zabrzmiały słowa: zabiłem Manię!

Dnia 10/22 lutego, 1891 roku, o godzinie 8.30, Sąd Okręgowy Warszawski uznając Aleksandra Bartenjewa za winnego, postanawia: byłego korneta grodzieńskiego pułku huzarów lebgwardii, szlachcica, Aleksandra syna Michała Bartenjewa, lat 23, pozbawić wszystkich praw stanu i szlachectwa i zesłać do ciężkich robót na lat osiem, a po ukończeniu ciężkich robót, bądź z powodu upływu zakreślonego ich terminu, bądź z innych przyczyn, osiedlić go w Syberii na zawsze.

Barteniew od początku przyznawał się do zabójstwa. Zeznawał, że wspólnie z Marią planowali podwójne samobójstwo. Do końca zarzekał się, że nigdy nie zostali kochankami.

Sąd odrzucił tłumaczenie Barteniewa o planowanym podwójnym samobójstwie. Stwierdzono, że Wisnowska nie chciała śmierci i nie spodziewała się jej. Opium, chloroform i rewolwer prawodpodobnie przyniósł sam Barteniew. Napoił kochankę mieszaniną porteru z opium i położył na twarzy chusteczkę nasączoną chloroformem, doprowadzając aktorkę do utraty przytomności. W tym stanie pozbawił ją życia.

Grób Wisnowskiej na Powązkach

W maju 1891 roku wniesiono apelację do sądu wyższej instancji. Izba sądowa nie uwzględniła wniosku i zatwierdziła wyrok Sądu Okręgowego. Barteniew miał spędzić 8 lat życia w katordze i na 7 lat zamieszkać na Syberii. Jego Cesarska Mość ułaskawił jednak zagubionego żołnierza, zamieniając ciężkie roboty na służbę na Kaukazie, nie pozbawiając prawa do awansu. Kara nie trwała długo i wkrótce Barteniew wrócił w rodzinne strony i osiadł w majątku w gubernii tambowskiej.

Barteniew nigdy się nie ożenił. Powiadano nawet, że zbiegł z Rosji po Rewolucji Październikowej i zatrzymał się w Warszawie. Często nad grobem Wisnowskiej widywano włóczęgę, który przychodził na Powązki z przytułku zwanym „Cyrkiem” przy Dzikiej. W 1932 roku nędzarz zmarł. Znaleziono przy nim dokumenty wystawione na nazwisko: Aleksander Barteniew.

Dlaczego Barteniew zabił Wisnowską? Czy chodziło o zazdrość, czy największą rolę odegrały tu niespełniona miłość i zawiedzione nadzieje na normalne życie? Tego nigdy się nie dowiemy. Złożona osobowość Wisnowskiej nie pozwala dowieść prawdy, a zeznania Barteniewa mimo pozornej przejrzystości, tylko zacierają ślady po wydarzeniach z tamtej czerwcowej nocy. 

W pustych przez dziesiątki lata oknach garsoniery w kamienicy przy Nowogrodzkiej, według opowiadań okolicznych mieszkańców, późną porą pojawia się czasami sylwetka pięknej kobiety w sukni z innej epoki - zauważona przez przypadkowego przechodnia, rozpływa się w mroku nocy...

 

[1] Cyt. Za S. Milewski, Skradziona cześć „Wisienki”. Anatomia fałszu i manipulacji. Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Papirus” 1991, s.10.

[2] Ibidem, s. 12.

[3] Cyt. Za St. Szenic, Pitaval warszawski, tom II (1795-1914). „Czytelnik” 1958, s. 179.

[4] Ibidem, s. 190.

[5] Toaleta w rozumieniu – suknia, kreacja.Nie mam zamiaru ani bronić, ani potępiać zmarłej; ani tym mniej rozwodzić się nad szczegółami niezwykłego jej skonu. Powiem tylko: szkoda artystki, nie szkoda – kobiety.