Świąteczne jarmarki w Warszawie

Świąteczne jarmarki w Warszawie

Od końca listopada do początku stycznia, obejmując zatem cały okres przed/w trakcie/poświąteczny,  w Warszawie trwa prawdziwy festiwal jarmarków. Z roku na rok jest ich coraz więcej, coraz szersza jest też oferta produktów. W tym roku świąteczne kiermasze pojawiły się między innymi w centrum Warszawy przy Pałacu Kultury i Nauki, na Placu Konstytucji, oraz na Starym Mieście. 18 grudnia, odbył się również jednodniowy Jarmark Bożonarodzeniowy na Wilanowie.

W uroczych drewnianych budkach, pod hasłem „wyroby regionalne”, można dostać dosłownie wszystko. Z regionu Chin wschodnich pochodzą zatem kolorowe pluszaki, pieski na baterie, wiatraczki i choinkowe lampki. Z Ukrainy przyjechała gastronomia, są więc paszteciki z ziemniaków nadziewane różnościami, drożdżowe pierogi z białym serem lub w wersji wytrawnej – z mięsem. Ze Szwajcarii natomiast (tu mogę się mylić), przywędrowały banany, gruszki, truskawki w czekoladzie, nadziane na drewniany patyczek.

Niektóre stragany proponują też wyroby z Chorwacji, Litwy czy Słowacji, jednak nie zagłębiałam się w szczegóły oferty.

I wreszcie Polska!

Ręcznie malowane bombki, ozdoby choinkowe, ceramika, drewniane przybory kuchenne i zabawki, a także wełniane, dziergane na drutach skarpety, czapki i szaliki. Jednym zdaniem – dla każdego, coś miłego. Ja jednak odwiedziłam jarmark z nastawieniem na zapoznanie się z ofertą gastronomiczną.

Tu dopiero można się najeść: pierogi, kiełbaski z dziczyzny na ciepło, pieczone ziemniaki, chleb na zakwasie ze smalczykiem i ogórkiem kiszonym, oscypek z grilla z żurawiną, wędliny z tradycyjnych wędzarni, a do tego znakomite piwo Koreb lub grzane wino. A na deser serniki, makowce, szarlotki, pierniki i ciasteczka ze wszystkich regionów naszego kraju. W jednej z drewnianych budek wypatrzyłam również coś dla poszukiwaczy smaku dzieciństwa - blok czekoladowy z bakaliami i kawałkami herbatników.

Nie ulega wątpliwości, że bożonarodzeniowe jarmarki, to raj dla łasuchów. W poszukiwaniu kulinarnych przygód, wybrałam się na Starówkę. Oczy nie mogą się napatrzyć, nos nawąchać, a brzuch – najeść :)  Krążąc od budki, do budki nie wiedziałam na co się zdecydować. W końcu moje kroki skierowały się ku straganowi wyposażonemu w przenośny piec chlebowy. Zaciekawiona podeszłam do lady, za którą krzątało się kilka osób tworzących małą manufakturę. Jeden człowiek wyrabiał szarawe ciasto, drugi wałkował małe placki, a trzeci nakładał na nie farsz i wkładał do pieca. Jak się okazało, szarawe placki to podpłomyki z mąki gryczanej zapiekane z warzywami, kurczakiem lub mielonym mięsem, podawane z sosem czosnkowym. Cena – pięć złotych, smak – wyśmienity, wrażenia – bezcenne. Niestety z powodu powiększającego się grona klientów, nie zdołałam zapytać skąd te pyszności pochodzą. Z kawałem ciepłego podpłomyka z warzywami oddaliłam się w kierunku Syrenki, aby w spokoju nacieszyć podniebienie.

Skłamałabym pisząc, że na jednej przekąsce się skończyło. Przed opuszczeniem jarmarku, tradycyjnie już kupiłam grillowany oscypek z żurawiną, a na deser zabrałam do domu dwie pańskie skórki.

Uwielbiam te jarmarki! Jest wesoło i kolorowo, nad budkami unosi się zapach przyrządzanych potraw, a świąteczna atmosfera pozwala złagodzić nieco tęsknotę za domem :)

Dział: