Secesja w Warszawie - Kamienica Rusieckiego
Secesja w Warszawie - Kamienica Rusieckiego
Zapowiadałam niedawno powrót do niezakończonych tematów sprzed okresu świątecznego, który był poświęcony warszawskim tradycjom. Zaplanowałam również kilka nowych cykli, mam nadzieję więc, że przez najbliższe kilka miesięcy na www.serketywarszawy.pl, będzie ciekawie.
Zapraszam Was w podróż po Warszawie tej współczesnej i tej historycznej, pełnej zaskakujących wydarzeń, nietuzinkowych postaci i niezwykłej architektury. Zachęcam do odkrywania miasta, w którym wśród nowoczesnej zabudowy wielkomiejskiej wciąż jeszcze słychać echa dawnych dziejów.
Powrót do tematów z jesieni zaczniemy od warszawskiej secesji. Po nieco głębszych i bardziej uważnych poszukiwaniach, znalazłam znacznie więcej istniejących przykładów stylu około 1900, niż mogłabym się tego spodziewać. Dlatego cieszę się, że cykl zaplanowany pierwotnie na 15 obiektów, rozszerzy się nie o kilka, ale nawet o kilkadziesiąt pozycji. Zatem secesja będzie zapewne jednym z tematów przewodnich 2014 roku.
Zapraszam na ulicę Lwowską, jedną z najpiękniejszych moim zdaniem, ulic Warszawy. Znajdziemy tu kilka kamienic z elementami secesji w wystroju fasady, dziś jednak skupimy się dłużej na kamienicy Stanisława Ursyn-Rusieckiego, którą znajdziemy pod numerem 13.
Budynek nie tak łatwo omówić, ze względu na znaczne rozbieżności dotyczące zarówno daty powstania kamienicy, jak i jej architekta. W Atlasie dawnej architektury ulic i placów Warszawy Jarosława Zielińskiego, znajdziemy daty 1911-1912 i nazwisko Józefa Napoleona Czerwińskiego. Anna Szkurłat, autorka Secesji w architekturze Warszawy, datuje powstanie budynku po roku 1914, a projekt przypisuje Kazimierzowi Prokulskiemu. Autorzy korzystali z rozmaitych źródeł, w tym z kart inwentaryzacyjnych kamienicy i ksiąg hipotecznych, zrzucam zatem odpowiedzialność za zamęt na urzędników sprzed stu lat i rezygnuję z opowiadania się za jednym z dwóch rozwiązań. Niech dla nas najważniejszy będzie fakt, że kamienica istnieje i możemy podziwiać jej piękno ocalałe z wojennej zawieruchy.
Kamienica Stanisława Ursyn-Rusieckiego powstała gdzieś na przestrzeni lat 1911-1915, według projektu Józefa Napoleona Czerwińskiego lub Kazimierza Prokulskiego. Właściciel, bogaty ziemianin czerpiący dochody ze swoich majątków na Ukrainie, znany był w Warszawie jako kolekcjoner dzieł sztuki i “starożytności”, jak nazywano niegdyś antyki. Zbiory odziedziczone po ojcu powiększał między innymi o zwierciadła i szkło polskie, a jako znawca tych dziedzin, został członkiem komitetu organizacyjnego wystawy Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości. Stanisław Ursyn-Rusiecki po I wojnie światowej stracił ukraińskie włości i został pozbawiony źródła dochodu. Brak środków do życia zmuszał kolekcjonera do wynajmowania coraz to większej liczby pomieszczeń w swoim pałacyku, które do tej pory przeznaczone były na przechowywanie cennych zbiorów. Wkrótce został zmuszony do wynajęcia całego parteru na potrzeby zakładu ginekologiczno-położniczego “Sano”, który mimo doskonałej kadry lekarskiej propagującej zasady higieny i opieki przedporodowej, przeszedł do historii Warszawy jako miejsce, w którym “ciężko się rodzi”.
Wróćmy jednak do kamienicy. Pierwsze spojrzenie być może nie dostarczy nam typowych dla architektury secesyjnej emocji. Symetrię budynku zakłóca właściwie tylko przejazd bramny. Żadnych finezyjnych okien, zero perwersji, a anarchii – ze świecą szukać. Krytycy secesji z początku XX wieku, nie mieliby wielkiego pola do popisu. A jednak jeśli przyjrzymy się nieco bliżej, zobaczymy, że spod balkonów na pierwszym piętrze wyrasta bujna winorośl, wędruje coraz wyżej, sięgając gęstwiną liści niemal samych okien.
Winogrona oplatają również podstawę wykuszy, a ciągi kwiatowych kielichów obiegają okna w dolnej kondygnacji erkeru. Zwróćcie uwagę na masywne kroksztyny podtrzymujące balkon drugiego piętra. Oplecione wieńcami z wstęgą, ozdobione roślinnością, zostały zkończone elementami, które przypominają wazony wykonane z liści wypełnione świeżymi kwiatami.
Kamienica Rusieckiego, lekko poszarzała i nieco zniszczona, pewnie nie przyciąga uwagi spieszących do pracy lub na uczelnie przechodniów. Wystarczy jednak zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć uważniej, aby zobaczyć, że monotonna na pozór fasada to kraina opanowana przez bujną roślinność, gdzie nieopanowana winorośl otula zaokrąglenia balkonów i spływa z wykuszy. Gdzie łańcuchy z kielichów polnych kwiatów ozdabiają okna, a jaskry sprawiają wrażenie, jakby zostały nieco niedbale rozsypane na fryzie wyznaczającym szczyt budynku. W tympanonie znalazło się eliptyczne okno oplecione roślinnością, wokół którego trzymając szarfę, tańczą cztery putta.
Wnikliwe oko zobaczy, że na fasadzie tej kamienicy, zaklęte w kamieniu, toczy się niezwykle bujne życie :-)