I zabierze cię windą do piekła!
I zabierze cię windą do piekła!
Są książki, na które się czeka. Wpisuje się po nie na listę kolejkową. Tak, proszę Państwa, to nie wytwór wyobraźni ani powrót do komunistycznych czasów. To historia z przełomu 2014/2015 roku. Na co tak warto czekać w kolejce? W bibliotece – na książkę Zygmunta Miłoszewskiego.
Przyznać muszę, że byłam przed tą lekturą przestrzegana. „Nie wejdziesz więcej do windy!”, „Zarwiesz kolejną noc.” – jak widać nie posłuchałam życzliwych ostrzeżeń. Przeczytałam. Do windy wchodzę, co nie jest objawem największej odwagi na świecie. Po prostu w moim bloku stare windy kilka lat temu zostały wymienione na nowe. Ale doskonale pamiętam: te kłódki, różne skrzypienia i inne niepokojące dźwięki. Potwory windowe istnieją (choć są na wymarciu). Ci, którzy jeszcze mieli z nimi do czynienia, bez trudu przeniosą się w świat prozy Zygmunta Miłoszewskiego.
Akcja powieści rozgrywa się na warszawskim Bródnie. Młode małżeństwo wprowadza się do bloku na osiedlu. Już na samym początku winda przynosi ze sobą przykrą niespodziankę: zamiast czerwonego dywanu na rozpoczęcie nowego życia w stolicy, przybyszów wita głowa, tułów i pełno krwi. Jak taki jest początek, dalej może być tylko gorzej. Budzą się demony.
Cały peleton demonów. Te rodzące się w głowach, z wyobrażeń. Te z alkoholizmu. Te z rozbitych rodzin. Te z historii miejsca. Te ze wspomnień. Te przynoszące przerażające wizje. Te pojawiające się tuż obok, materializujące się w bliźnich. Te żywe i te umarłe. Te mordujące i mordowane… Jakby powiedział Jerzy Pilch, każdy ma takiego demona, na jakiego zasłużył.
I nie bez powodu skupiam się na demonach, które obficie ukazują się czytelnikowi. Bowiem demon tkwi w szczególe. O, choćby w demonicznych podsłuchach. Proszę jednak nie biec po święty ogień inkwizycji. Książka Miłoszewskiego demoniczna nie jest! To fantastyczna proza trzymająca w napięciu do ostatniego znaku graficznego. Oprócz demonów pełna… wiary w człowieka, który potrafi uporać się z największymi lękami, strachami i fobiami. Metoda? Spotkanie z drugim, prawda i szczerość.
Jak się okazuje, znajomość historii też nie zawadzi. W tym przypadku i cmentarnej, i obyczajowej twórczo zmodyfikowanej przez autora. Co najważniejsze, w tej powieści pojawia się co i rusz (czarny) humor i ironia. Jakieś przykłady? A choćby kolekcja napisów otwierająca poszczególne rozdziały:
„Przepraszamy. Wybrane życie jest w tym momencie nieosiągalne. Prosimy spróbować później”. Warszawa, Praga Północ. Napis markerem w bramie kamienicy przy salonie firmowym sieci Idea, ul Okrzei.
„Panie, bądź wola Twoja, a nie dewotek”. Warszawa, Śródmieście. Rysunek w bramie przy Nowym Świecie, koło Wareckiej.
„Apokalipsa uwolni was od głupoty, lęku, iluzji”. Warszawa, Bródno. Napis na murze cmentarza przy ul. Odrowąża, na wysokości ul. Pożarowej.
W Domofonie Zygmunt Miłoszewski zaprasza do pozornie nieciekawej części Warszawy, omijanej szerokim łukiem przez turystów, a jednak urokliwej i stanowiącej o tożsamości miasta. Miasta, w którym budzą się różne demony. Demon nałogowego czytania też!
Maria Józefina Magner
***
Zygmunt Miłoszewski, Domofon, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2005, ss. 382.
Fot. za: