Ursynowa czar

Ursynowa czar

Mam tak samo jak ty,

miasto moje a w nim:

Najpiękniejszy mój świat

Najpiękniejsze dni.

Cz. Niemen, Sen o Warszawie 

 

Pierwszy artykuł, a właściwie zwiastun, poświęcony w stu procentach dzielnicy o bardzo długiej historii, skrywającej wiele ciekawych miejsc, kontrastowej, nieco zabawnej i groteskowej. Dzielnicy pełnej dziwacznej architektury, przedsięwzięć, których istotę trudno racjonalnie wyjaśnić, mieszkańców, którzy mijając się na schodach pytają sami siebie: a to kto...pewnie jacyś nowi. Dzielnicy do której przeprowadza się całe to nowobogactwo przebrzydłe, wykupujące najdroższe apartamenty „przy metrze” i trzy miejsca na parkingu podziemnym, żeby ustawić na nich swojego gigantycznego pickupa, a przecież kto taką kolubryną po mieście jeździ, ile to musi palić! A dobrze mu tak, niech płaci!. Dzielnicy o największym przyroście naturalnym w Warszawie i największej liczbie osób uprawiających Nordic Walking. Dzielnicy, która w ciepłe dni może chwalić się miejscami, gdzie liczba rozpalonych grilli przekracza liczbę mieszkańców. Dzielnicy, która może poszczycić się zabudowaniami kampusu akademickiego wzniesionymi na planie szpitala, ścieżkami rowerowymi kończącymi się na murze lub wśród mchów i paproci. I wreszcie – dzielnicy, która była świadkiem powstawania między innymi takich produkcji jak Alternatywy 4 czy Dzień świra. Zapomniałabym! Dzielnicy, która posiada naprawdę niezwykłe indywiduum. Takim kombinatem jak Figlowisko, chyba nikt na świecie nie może się pochwalić, a tu proszę – na Ursynowie stoi sobie już od kilku lat i ma się nieźle. Żeby wyjaśnić to zjawisko-figlowisko, potrzeba zaledwie kilku słów: lodowisko, ogródek piwny, dmuchany kurczak. Nadal nie wiecie o co chodzi? Cóż, ja też do końca nie wiem, ale byłam, widziałam i bezrefleksyjnie przyjęłam do wiadomości (zastanawianie się do niczego nie prowadzi...) :-) 

Większość odwiedzających stolicę, jeśli już coś mówi o Ursynowie, to zwykle są to słowa: jedna wielka sypialnia. Trudno się nie zgodzić, że jest w tym trochę prawdy, a jeśli ktoś nie wierzy, zawsze może o godzinie 8.30 rano sprawdzić co się dzieje na Dolince Służewieckiej w kierunku centrum. Sznur samochodów, których kierowcy udają się rano do pracy, rozwiewa wszelkie wątpliwości co do aktualnej pozycji Ursynowa w rankingu „najbardziej wyludniających się w godzinach pracy dzielnic”. Niestety taka opinia nie działa jak pryzmat, przez który widzimy to, co naprawdę jest piękne w tej dzielnicy. A szkoda, bo ładnych miejsc nie brakuje i choć część z nich ma mocno osiedlowy charakter, to przyciąga spokojem, zadbaną roślinnością i poczuciem czasu, który mam wrażenie, na Ursynowie płynie zupełnie inaczej. Nie do końca jestem pewna czy szybciej czy wolniej – po prostu inaczej. 

Mimo wszystkich dziwactw, których swoją drogą nie brakuje w innych dzielnicach, Ursynów jest miejscem fascynującym, spokojnym, rodzinnym, przyjaznym. To miasto w mieście, enklawa. Wszystko jest na miejscu, najróżniejsze sprawy można tu załatwić, bez potrzeby organizowania wycieczki do centrum. A do tego na Ursynowie znajduje się jedno z najwspanialszych miejsc na świecie - "Giełda na dołku", czyli targowisko, które ożywa w weekendy. Można tu kupić niemal wszystko, jednak prawdziwym rytuałem jest zakup półkilometrowego pachnącego chleba, a w czerwcu - soczystych truskawek. I choć Ursynów nie może się poszczycić szczególnie dużą ilością zabytków, warto tę dzielnicę poznać, zrozumieć i zaprzyjaźnić się z nią -z wielu powodów naprawdę warto. Jednym z nich jest niewątpliwie Kazurówka, z której można wieczorami oglądać lądujące w oddali samoloty. Jest całkiem romantycznie! Oczywiście powodów jest wiele, a o wielu z nich w ciągu naszej usrynowskiej przygody będzie z pewnością mowa*.

Zacznijmy więc nieograniczoną w czasie, spokojną i ciepłą jak wiosenny letni deszcz, podróż po Ursynowie. Żadne obietnice nie zostaną złamane, bo takowych nie będzie. Nie ustalam terminów ukazywania się kolejnych artykułów o dzielnicy – ramy czasowe ograniczają, frustrują i zniechęcają. Tak zwyczajnie, po godzinach wyskoczymy na wirtualny spacer. A któregoś dnia, jak pogoda dopisze i chęci będą, wyznaczymy trzy jedności: czas, miejsce i akcję i ruszymy patrzeć, opowiadać, podziwiać lub krytykować, a przede wszystkim poznawać, wszak pierwszy stopień poznania to poznać choćby byle jak[1].

Dziś tylko tych słów kilka i zdjęć kilka, a za dni kilka przegalopujemy przez kilka...tysięcy (!!!) lat historii mojej małej ojczyzny (nabytej - nie wrodzonej, ale jednak. W końcu każdy powinien mieć swoją ojczyznę).

W galerii poniżej znajdują się zdjęcia, a tu i teraz - opis do większości, bo wprost nie wypada ich pozostawić bez komentarza. Zdjęcia oczywiście "moim oczkiem", przedstawiają tylko niewielki ułamek Ursynowa, a głównie jego kurioza. Żeby fotografię obejrzeć w pełnej krasie, należy na nią kliknąć - objawi się w pełni.

1. Brutalizm dosłownie i w przenośni, czyli kościół pw. bł. Edmunda Bojanowskiego. Ul. Kokosowa
2. Sielsko, anielsko - drewniany domek w cieniu drzew. Ul. Nugat.
3. Nic dodać, nic ująć - Figlowisko. Al. KEN.
4. Fortepian nie Chopina a ursynowski, tyle że się nie udał. Al. KEN.
5. Dmuchana kura. Jw.
6. Próg zwalniający dla rowerzystów na skraju skarpy. A niech ci się tylko koło powinie i skręcony kark gwarantowany. Ul. Orszady.
7. Budzisz się w nocy spragniony pomidora? "Tomaty 24/h" to coś dla ciebie! ;) A obok Hilton dla psów. Ot co! Ul. Cynamonowa.
8. Znów ulica Orszady. Progi zwalniające co 25 metrów - wizyta u mechanika gwarantowana.
9. Ścieżka rowerowa wśród mchów i paproci.
10. Ścieżka rowerowa...no właśnie, dokąd? Może jak w Harrym Potterze - trzeba się rozpędzić, wjechać w płot i bum! Znajdujesz się w Hogwarcie. Zresztą po takim uderzeniu głową w mur, każdy może odnaleźć swój Hogwart. Tyle że ciężko będzie to wyjaśnić psychiatrze :D

 

Pozdrawiam Was serdecznie!

O słońce wyszło... :)

 * Akapit dodany do wpisu jako wyjaśnienie mojego stosunku (bardzo pozytywnego) do Ursynowa, w związku z podejrzeniem, jakobym dzielnicę krytykowała albo co gorsza - mocno jej nie lubiła. Dementuję więc wszelkie pogłoski, bo Ursynów kocham i kocham wszystkie jego dziwactwa, łącznie ze ścieżką rowerową kończącą się w murze. Przypominam również swoje własne słowa, że to dopiero początek ursynowskiej przygody, wobec czego wszelkie merytoryczne treści o Ursynowie będą się pojawiały w ciągu kilku tygodni. Powyższe jest żartobliwym i tylko żartobliwym wprowadzeniem. Dlaczego znalazły się tu właściwie tylko kurioza? Ano z perspektywy rowerzysty jakoś bardziej rzucają się w oczy ;-)




[1] Erazm z Rotterdamu.

Dział:
Tagi:

Komentarze

  1. Portret użytkownika Padre
    Padre 18-05-2012 07:57
    Sam sarkazm się swietnie sprzedaje, co? Trochę idziesz na łatwiznę moja droga i nie do końca masz rację. W zasadzie opis dzielnicy kuriozum powinnaś zacząć od Bielan, faktycznie bezsensownych blokowisk. Ursynów zapewne jest sypialnią, ale nie można mu odmówić odwagi i innowacji urbanistycznej (patrz historia dzielnicy). Mam wrażenie, że piszesz o klimacie kabackim, który jest wyjątkowo specyficzny, a przypisujesz mu funkcję reprezentacyjną, to błąd! Warto zajrzeć na Ursynów północny, czyli sporą cześć dzielnicy, która nie ma zadnych cech opisanych przez Ciebie. Ma za to ciekawą historię, a wszelkie paradoksy są urokiem pewnej wizji architektonicznej, która zrewolucjonizowała Warszawę. Polecam zatem zapoznanie się bardziej szczegółowo z historią miasta zanim zacznie się je opisywać. Pozdrawiam.
  2. Portret użytkownika Amalia
    Amalia 18-05-2012 08:55
    Dziękuję za opinię :) Historia Ursynowa jest mi dobrze znana, sam artykuł jest natomiast dopiero początkiem (jak zresztą napisałam) "ursynowskiej przygody". Zaznaczam, że to co piszę, piszę przez pryzmat własnych doświadczeń czy uczuć. Błędem jest wyciągnięty wniosek, że przypisuję czemukolwiek funkcję rezprezentacyjną, jest to niezrozumienie napisanego przeze mnie tekstu, który ma charakter lekki i nieco żartobliwy. Pierwsze zdanie napisane przeze mnie wyklucza mój małostkowy stosunek do Ursynowa jako całości: "pierwszy artykuł, a właściwie zwiastun, poświęcony w stu procentach dzielnicy o bardzo długiej historii, skrywającej wiele ciekawych miejsc, kontrastowej, nieco zabawnej i groteskowej". Ursynów jest moją "ojczyzną nabytą", drugim domem. Bardzo sobie cenię to miejsce i darzę je wielką sympatią, co jednak nie przesłania mi spojrzenia na pewne kurioza, które traktuję jednak mimo wszystko, jako nieodłączny element lokalnego kolorytu, który jakkolwiek by nie był dziwaczny - wzbogaca całość o żart, groteskę czy ironię. Jeśli jednak zrozumiałeś to co napisałam, jako krytykę - wybacz, nie to było moim zamiarem. Co do sarkazmu - nie wiem jak czyjś - mój nie jest na sprzedaż. Moja ironia wynika z tego, co ładnie kiedyś napisał Herbert: "ironia nie jest cynizmem, ale wstydliwością uczuć". Dziękuję bardzo za komentarz. Cieszy mnie, że o tak wczesnej porze, ktoś wchodzi na moją stronę :) Pozdrawiam serdecznie, Amalia
  3. Portret użytkownika Adrian
    Adrian 18-05-2012 16:07
    "Mam wrażenie, że piszesz o klimacie kabackim, który jest wyjątkowo specyficzny, a przypisujesz mu funkcję reprezentacyjną, to błąd! " Co to za domniemanie? "Polecam zatem zapoznanie się bardziej szczegółowo z historią miasta zanim zacznie się je opisywać". Według Twojej analogii powinienem poznać dokładne zasady futbolu żebym mógł kopać piłkę. Nonsens. Kwestia "ciekawej historii" oraz "pewnej rewolucyjnej wizji architektonicznej" może mieć znaczenie dla Ciebie jako historyka. Dla mnie, jako architekta również, gdyż planowanie przestrzenne rozwoju miasta ma ułatwić życie wszystkim. Jednak, to nie ma wpływu na fakt, że centrum jest zarzygane reklamami wielkopowierzchniowymi a "na Ursynowie" stoi dmuchana... kura.
  4. Portret użytkownika ja
    ja 20-05-2012 17:52
    Zgadzam się z komentarzem powyżej, że Ursynów to nie kabaty. Oczywiście warto opisać własną dzielnicę z własnej perspektywy, ale warto też pisząc artykuł "wejść" trochę głębiej i zastanowić się czy 100 metrów dalej rzeczywistość nie wygląda trochę inaczej. Mieszkam na Ursynowie od urodzenia i postrzegam tę dzielnicę zupełnie inaczej Ty. A ostatnio jak chcę wyjść ze znajomymi na piwo, czy coś do przegryzienia nie muszę nawet jechać do centrum.
  5. Portret użytkownika brulo
    brulo 25-06-2012 23:00
    mieszkam na ursynowie 15 lat. zawędrowałem tu nieświadomy, że tu zamieszkam na dłużej. czas mija, życie układa plan a ja dostrzegam w tymj betonowym układzie ulic i ścieżek coś przyjemnego. nie jest to sypialnia. ursynów wdycha się by zasnąć. myślę, że można tu rozlegrać współczesną bajkę.