Walka o honor, czyli dramat w trzech odsłonach

Walka o honor, czyli dramat w trzech odsłonach

Pojedynek

 

Marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński był człowiekiem wyjątkowo surowym. Jego wysoka, chuda postać z podgoloną po staropolsku głową wzbudzała jeśli nie powszechny szacunek, to na pewno strach. Przestrzeganie prawa egzekwował nieubłaganie, wymierzając sprawiedliwość nawet tym, którzy mieli za sobą protekcję dominikanów czy jezuitów.

Bieliński, wielki inicjator rozbudowy i uporządkowania Warszawy oraz przewodniczący Komisji Brukowej, w 1743 roku w swoim pałacu przy ulicy Królewskiej wyprawił bal. Do okazałej, rokokowej rezydencji marszałka przybyli między innymi Kazimierz Poniatowski z matką i siostrą Izabelą oraz wojewoda lubelski Adam Tarło herbu Topór. Na balu znalazła się również Anusia… Tylko Anusia i aż Anusia.  Od tej dziewczyny, ofiary rodzinnych przepychanek rozpoczęła się barwna historia mało chwalebnej walki o honor.

Franciszek Bieliński  
Ojciec dziewczyny Teodor Lubomirski, kupił od krakowskiego kupca Jana jego żonę – piękną Elżbietę Cumming, z którą oficjalnie się ożenił w 1724 roku. Ten mezalians wywołał prawdziwy skandal i skazał Lubomirskiego na towarzyskie wygnanie. Jednak Teodor z zakupu nie był chyba za bardzo zadowolony, szybko zaczął ubiegać się o rozwód. I mimo tego,  że Anusia urodziła się na chwilę przed rozwodem, Lubomirską nikt jej zwać nie chciał. Sprawa rzuciła ponury cień na całe jej życie. W oczach ówczesnej śmietanki towarzyskiej Anusia była zwykła mieszczką.

Młodziutka dziewczyna, mimo skomplikowanej sytuacji rodzinnej, pojawiła się na balu na Królewskiej i na swoje nieszczęście, jak pisze Stanisław August „haniebnie w serce Tarłowi wpadła”.  Wojewoda lubelski za nic mając oburzenie publiczności, a zwłaszcza matki przyszłego króla, Konstancji z Czartoryskich Poniatowskiej, przetańczył z Anusią pierwszy taniec. Następnie kroki swe skierował do Izabeli Poniatowskiej. Wojewodzianka (z odrobiną, nazwijmy to dyplomatycznie -pomocy- ze strony oburzonej matki) na zaproszenie do tańca odpowiedziała:

- Z kimś waćpan tańcował pierwszy taniec, z tą tańcuj i drugi.

Takiej reakcji Tarło się nie spodziewał. Z natury porywczy i nieopanowany wykrzyknął więc na całą salę:

- Będę miał go za szelmę, kto z jejmość panną wojewodzianką mazowiecką pójdzie w taniec!

Słysząc tak podłe słowa, Kazimierz (z podszeptu matki) wyskakuje z tłumu i próbując uratować honor Izabeli, porywa ją do tańca. Tarło krzyczy:

- Jesteś szelma!   

Błysnęły szpady. Do pojedynku jednak nie doszło – z tłumu gości wyłoniła się koścista i niemal woskowa figura marszałka Bielińskiego. Jedno surowe spojrzenie na awanturników wystarczyło. Kazimierz Poniatowski i Adam Tarło grzecznie opuścili rokokowy pałac na Królewskiej.

Tryby potężnej maszyny towarzyskiej ruszyły wciągając Bogu ducha winną Anusię.  Dziewczyna stojąc samotnie na uboczu, z przerażeniem całą sytuację obserwowała.
 Kazimierz Poniatowski

Bal trwał do białego rana. Migały świece, wirowały pary, najpikantniejsze plotki pełzały z ust do ust przyjmując coraz bardziej niewiarygodne formy. Tymczasem wyrzuceni za drzwi panowie ustalali szczegóły porachunku.

Piaseczno, kilka dni po balu u żelaznego marszałka. Dwie postacie na koniach stoją naprzeciw siebie. Pada strzał. Koń Kazimierza zatacza się i zaczyna padać. Blady z przerażenia Poniatowski widzi nad sobą ostrze szabli wojewody lubelskiego*. A że ceni swe życie nad życie i żegnać się z nim nie chce, krzyczy rozpaczliwie:

- Kocham Pana wojewodę!

Tarło roześmiał się na te słowa i schował szablę. Nic tak nie jednoczy ludzi i nie łagodzi obyczajów jak wódka, tak więc Panowie w przyjaźni pili do białego rana.

Następnego dnia zadowolony Kazimierz wraca do domu, aby zawiadomić matkę o zakończonym pojedynku. Na dzień dobry Konstancja wymierza synowi siarczysty policzek, mówiąc, że woli go widzieć martwym niż tak zhańbionym. Poniatowskiemu nie zostaje nic innego niż wyzwać Tarłę na pojedynek i oczyścić swe imię. Sprawa nie jest jednak tak oczywista, ponieważ po zakończeniu pierwszego sporu sekundanci złożyli stosowne oświadczenia. Wobec tego, jedyną szansą Kazimierza na odzyskanie honoru jest pojedynek wypowiedziany mu przez Tarłę. Traf chciał, że w tym samym czasie zaczęły w towarzystwie krążyć paskudne paszkwile na Anusię. Trudno nie podejrzewać udziału matki Poniatowskiego w intrygach przeciw dziewczynie – w końcu to jej najbardziej zależało na oczyszczeniu honoru już nie tylko najstarszego syna, ale i całej rodziny.

Wojewoda lubelski, gdy dowiedział się o paszkwilach na ukochaną wpadł w furię i ponownie wyzwał Kazimierza na pojedynek. Tym razem sprawa nabrała nie tylko rozgłosu większego niż poprzednio. Zaczęto bowiem całemu sporowi przypisywać podłoże polityczne, ponieważ Adam Tarło należał do obozu Potockich, zaś Kazimierz do Familii. Czartoryscy o sporze poinformowali samego króla Augusta III, który pojedynku zabronił.

Kazimierz nękany przez matkę musiał jednak znaleźć sposób na oczyszczenie nazwiska z hańby. Doszedł więc do wniosku, że rozkaz króla dotyczył wyłącznie danego spotkania i nic nie stoi na przeszkodzie, aby  kilku miesiącach wyzwać Tarłę na pojedynek. Taki obrót spraw rozbudził znudzoną szarą codziennością opinię publiczną. 16 marca 1744 roku na podwarszawskim Marymoncie zebrały się tłumy. Cała Warszawa chciała zobaczyć to widowisko.

 O wyznaczonej godzinie, w tłumie i ścisku dwaj przeciwnicy ledwie rozpoznając jeden drugiego w tej ciżbie, sięgnęli po broń. Szczęk szabli, coraz gęstsza atmosfera. Rozedrgany z niecierpliwości tłum gapiów tłoczy się coraz bardziej. Nagle powietrze rozrywa krzyk Tarły:

- O! Mon Dieu!

Wojewoda lubelski pada zabity.  Nad ciałem martwego Tarły zrobiło się zamieszanie, na chwilę tłum gapiów odwrócił wzrok od Poniatowskiego. Ten korzystając z okazji pośpiesznie chowa nieskalaną krwią szablę. Kazimierz wie, że jak najprędzej musi wydostać się z tłumu, zanim ktokolwiek zauważy, że Tarło nie z jego ręki poniósł śmierć.

Do śmierci wojewody lubelskiego przyczynił się prawdopodobnie major Korf z regimentu saskiego generała Szybilskiego. Zamachowiec skorzystał z zamieszania jakie robił ciekawski tłum i ugodził Tarłę na wypadek, gdyby Poniatowskiemu zabrakło odwagi. W końcu ta walka o honor rodziny za długo już trwała…

Dział: