Warszawa w cytatach - "Cukiernia pod Amorem"

Warszawa w cytatach - "Cukiernia pod Amorem"

W zeszłym tygodniu po raz pierwszy opublikowałam post "Warszawa w cytatach". Jak się okazało, bardzo Wam się spodobał ten pomysł, postanowiłam więc kontynuować go konsekwentnie. Dziś kolejna odsłona jednak książka, z której pochodzi cytat może budzić lekkie zaskoczenie. Jest to drugi tom sagi "Cukiernia Pod Amorem" autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Znajdziemy w nim kilka rodziałów, których akcja toczy się w Warszawie pod koniec XIX wieku. Ten, który wybrałam najbardziej mi się spodobał. Jest w nim nuta powagi, odrobina humoru, ale również drobiazgowość obserwatora i historyczna dokładność. Barbara Gutowska-Adamczyk ciekawie oddała koloryt epoki i ze świetnym wyczuciem odmalowała na kartach powieści codzienne życie mieszkańców Warszawy. Opisuje codzienne zajęcia małych złodziejaszków z Powiśla , miejsca, które odwiedzają i ich dość osobliwe specjalizacje ;-)

Marian Cieślak pochodził z zapyziałej, cuchnącej, otoczonej złą sławą ulicy Dobrej na warszawskim Powiślu. Jego ojciec Julian był piaskarzem, a matka Paulina, wiecznie w ciąży, niańczyła kolejne pociechy i brała po lepszych domach pranie. [...] Tłoczyli się w dwuizbowej suterenie, gdzie prawie nigdy nie wpadało światło słoneczne, a zapach wilgoci mieszał się z oparami mydła i gotowanych w łupinach ziemniaków. Dzieci, cierpiąc dotkliwy głód, szybko zaczęły chodzić na żebry, a potem nauczyły się kraść. Sprytne były maluchy i w domu zaraz się poprawiło. Póki młodzi Cieślakowie okradali przekupki na Rynku Starego Miasta , ich łupem zaś padały bułka, pęto kiełbasy, jajko czy główka kapusty, nikomu nie opłacało się gonić złodziejaszków, czuli się więc bezkarni. Ale w miarę upływu czasu ich apetyty i ambicje rosły, tak więc musieli zmienić metody i teren działania. 

Aby nie rozpoznały ich poszkodowane handlarki, zaczęli grasować na schodkach łączących Tamkę z Okólnikiem, zapuszczali się nad Wisłę, gdzie cumowały galary z płodami rolnymi i zawsze kłębił się tłum handlujących i kupujących, na plac Żelaznej Bramy do Gościnnego Dworu po towary łokciowe, norymberszczyznę i buty, na Grzybów po węgiel i drewno w drobno porąbanych, obwiązanych sznurkiem szczapkach, na plac Zielony po mięso, ryby i drób, na plac Trzech Krzyży po dziczyznę oraz na Sewerynów po artykuły przemysłowe. [...] Jedni poszukiwali psów rasowych, inni ćwiczyli się w "krawiectwie", czyli kradzieżach kieszonkowych, a Zenek, który uwielbiał ryzyko, został "pajęczarzem" - kradł suszącą się bieliznę oraz inne dobra na słabo zabezpieczonych strychach.

Z czasem rodzina zmieniła mieszkanie na obszerniejsze i przeniosła się do porządniejszego domu, zaczęło jej się lepiej powodzić, zwłaszcza że bez przerwy besztana przez żonę głowa rodziny Cieślaków, Julian, także wszedł do interesu. Teraz mieli środki na życie i na zabawę. Chodzili do cyrku przy Ordynackiej, do Doliny Szwajcarskiej na koncerty i do teatrów ogródkowych, by się pośmiać, pogapić i wychylić kufelek piwa.

 

 

Dział:Historia