Zapomniane pałacyki - Pałac Brzozowskich

Zapomniane pałacyki - Pałac Brzozowskich

Tym, co nieustannie mnie w Warszawie zadziwia i chyba zadziwiać już zawsze będzie, jest sposób w jaki to miasto ukrywa przed ciekawskim wzrokiem przechodnia, swoje piękne oblicze. Owszem na pokaz wystawione Łazienki, Wilanów, Trakt Królewski, kuszą przepychem, wabią niczym syreni śpiew i hipnotyzują, sprawiając, że nie możemy się spod tego uroku wyrwać. A wszystko tylko po to, aby podstępem odwrócić naszą uwagę od tych najciekawszych, niekiedy nawet tajemniczych miejsc, poukrywanych w różnych zakamarkach, zakamuflowanych wśród niepozornych kamieniczek lub stojących w miejscach tak oczywistych, że bez zastanowienia przechodzimy obok nich – w końcu najciemniej jest pod latarnią.

I nagle promień słońca, jakiś dźwięk lub zapach zwraca naszą uwagę na taki zakamuflowany obiekt. Podnosimy wzrok na to, co ośmieliło się zakłócić nam bezrefleksyjny spacer uliczką, którą od kilku lat chodzimy do pracy. Ku swojej rozpaczy widzimy, że znowu ci okropni robotnicy rozkładają swoje okropne rusztowania i przez następne kilka miesięcy będzie okropny zamęt związany z remontem okropnej kamienicy...Zaraz, zaraz. A to skąd się tu wzięło?!

Chwila konsternacji. Jak zamurowani stoimy przed budynkiem, który mijaliśmy ze sto tysięcy razy (co najmniej!), a tak naprawdę widzimy go pierwszy raz. Prawda jednak jest taka, że po pierwsze: ta okropna kamienica wcale nie jest kamienicą, a dziewiętnastowiecznym przyulicznym pałacem, a po drugie: dziewiętnastowieczne przyuliczne pałace mają to do siebie, że raczej nie zostały zbudowane wczoraj tylko po to, żeby wprawić cię w stan oszołomienia.

Takich budynków – nie tylko zresztą pałaców - wyjątkowych i pięknych, a ukrytych w szeregu przeciętnej architektury miejskiej, jest w Warszawie naprawdę wiele. Wystarczy spojrzeć na Pałac Kossakowskich przy ulicy Nowy Świat 19, aby dojść do wniosku, że warto czasami przystanąć na chwilę, podnieść głowę do góry i dobrze się rozejrzeć.

Są jednak w Warszawie jeszcze bardziej tajemnicze miejsca. Już nie pałace-kameleony, które ciężko odróżnić od otoczenia bez dokładnego przyglądania się. Miejsca te, obudowane rzędami wysokich kamienic, zupełnie pozostają poza zasięgiem ciekawskiego wzroku. Wystarczy tylko przejść przez bramę na podwórze kamienicy, a przekonamy się, że Warszawa to doprawdy niesamowite miasto.

Przy ulicy Brackiej 20 stoi niepozorna kamienica. Skromna, nie przykuwa specjalnie wzroku jakimś ciekawym detalem. Powstała w 1841 roku według projektu znanego architekta Henryka Marconiego. Od początku kamienica miała dość prostą fasadę, nieco zmienioną po pożarze budynku w 1939 roku. Parter kamienicy zajmowały sklepy. Najbardziej znany przed wojną był skład porcelany i szkła Aleksandra Łakomskiego, słynący z niezwykle gustownych serwisów, finezyjnych figurek kopenhaskich i szerokiego wyboru szkła, majolików oraz kryształów. Odbudowana po wojnie kamienica, odzyskała swój handlowy charakter. Przez prawie sześćdziesiąt lat, parter kamienicy zajmował Dom Książki – Księgarnia Pod Samowarem, specjalizująca się w literaturze rosyjskiej. Przez bramę budynku można wejść na nieregularny dziedziniec, gdzie naszym oczom ukaże się dość nietypowy (jak na podwórza kamienic), widok. Nieduży domek strażnika przypominający niedużą włoską willę, niczym jest jednak w porównaniu z całkiem okazałym pałacem, który wyłania się zza ogrodzenia. Szary i zaniedbany, stoi smutnie na tym podwórzu, jak za karę wciśnęty w kąt.

Pałac w stylu renesansu francuskiego powstał w 1882 roku, dla rodziny Belina-Brzozowskich. Trzykondygnacyjny budynek z wystawką nad ryzalitem środkowym i podjazdem dla powozów, jakiego nie powstydziłaby się żadna paryska rezydencja zaprojektował Stanisław Brodzic-Żochowski. Co jednak kierowało architektem, że umieścił pałac na osi między zapleczem Pałacu Kossakowskich, a zaprojektowaną przez Marconiego kamienicą – tego niestety nie wiadomo. Wiadomo jednak, że Jarosław Iwaszkiewicz w powieści „Sława i chwała”, kazał we wnętrzach tego nieco mrocznego pałacu, mieszkać księżnej Bilińskiej po utracie ukraińskiego majątku. Tutaj też, w zimnych pokojach panny Powiatowskiej, uczyła się języka i literatury rosyjskiej pisarka, tłumaczka i publicystka, Stefania Podhorska-Okołów.

Po drugiej wojnie światowej, pałac został znacjonalizowany i odebrany prawowitym właścicielom. Obecnie drugie piętro budynku zajmują mieszkania, natomiast parter i pierwsze piętro popadają w coraz większą ruinę w skutek wynajmu na cele wszelakie – od biur, kancelarii i wydawnictw, po nocne kluby i puby. Można jedynie mieć nadzieję, że piękny pałac, choć dobrze ukryty przed wzrokiem przechodniów, nie zdołał się schować przed czujnym wzrokiem konserwatora zabytków i niegdyś powróci do dawnej świetności.

 

Dział:Historia

Komentarze

  1. Portret użytkownika zhyvilla
    zhyvilla 10-02-2012 07:39
    Mieszkałam jako dziecko w pobliżu, w Al. Jerozolimskich przy ul. Kruczej. Pałac pokazał mi mój Ojciec, przy okazji spacerów opowiadał mi o dziejach Warszawy i pokazywał ciekawe miejsca. Brak pieczołowitości w ochronie zabytków architektury Warszawy, tak ubogiej przecież w zabytki, jest dla mnie niewytłumaczalne i niewybaczalne. O takich sprawach decyduje stan świadomości i poziom kultury mieszkańców, a z tym u nas różnie, jako że Warszawiaków z dziada pradziada wymiotło z miasta po II wojnie światowej i obłąkanym, a gloryfikowanym Powstaniu Warszawskim, zostali rozproszeni na 4 strony świata.