O tym, jak drabina pokonała generała Bema

O tym, jak drabina pokonała generała Bema

5 września 1831 roku, powstanie listopadowe powoli się wykrwawiało. Francja nie tylko odmówiła Polakom pomocy, ale również dała do zrozumienia, że nie mają co liczyć na interwencję jakiejkolwiek armii. Powstańcy mimo niesprzyjających warunków bronili Warszawy i stawiali opór wojskom Paskiewicza. Za najmocniejszą redutę po stronie polskiej, we wrześniu 1831 roku uważano Wolę. Znajdowały się tam dzieła (szańce): nr 54 ("Ordona") i 55 oraz najsilniejsze z nich - 56. Jego załogę stanowiły dwa bataliony żołnierzy z 8 ppl[1], oddział zakładowy 14 ppl i 60 artylerzystów, co łącznie stanowiło liczbę 1140 żołnierzy i oficerów pod dowództwem generała Józefa Sowińskiego. Tego właśnie "starca o drewnianej nodze", o którym pisał Słowacki w wierszu Sowiński w okopach Woli (noga generała, w 1812 roku została na polu bitwy pod Możajskiem/Borodino).

generał Sowiński

Zgodnie z obserwacjami generała Chrzanowskiego, który wdrapywał się na wieżę najwyższego wówczas budynku w Warszawie, czyli ewangelickiego kościoła świętej Trójcy i śledził poczynania wroga, wynikało, że armia rosyjska z cała pewnością zamierza uderzyć w Wolę. Swoje obawy przedstawił generałowi Krukowieciemu, który wespół z Umińskim i Bemem uznali, że ruchy w kierunku Woli to tylko demonstracja, a z całą pewnością nieprzyjaciel uderzy od strony rogatek belwederskich, mokotowskich, a w najgorszym wypadku - jerozolimskich. Tak więc główne siły skupiono na południu Warszawy, a rezerwa czekała na Czystem. Warto wspomnieć, że w tym czasie powstańcy właściwie nie mieli wodza naczelnego. Krukowiecki świadom odpowiedzialności jaka idzie za objęciem dowodzenia, postanowił zrzucić odpowiedzialność na innch. Formalnie przywódcą został generał Kazimierz Małachowski. Jednak jego rozkazy były ostentacyjnie ignorowane przez innych generałów. Tymczasem Prądzyński, wcześniej pełen zapału i ducha walki, błąkał się po Warszawie i jak pisze Wacław Tokarz: dawał rady Małachowskiemu i Krukowieckiemu, przepowiedział z góry upadek Woli.

W polskich szeregach panował niemały zamęt, a w tym czasie Paskiewicz wbrew wszystkim, podjął decyzję szturmu Woli. W nocy z 5 na 6 września przegrupował swoje siły. 1 Korpus gen. Pahlena szturmował szańce nr 56 i 57 siłą 11 tysięcy żołnierzy i 70 dział, a Korpus gen. Kreutza liczący 12 tysięcy żołnierzy oraz 72 działa, zaatakował dzieła 55 i 54. Stosunek sił wynosił:

•             1 Korpus Pahlena vs. obrońcy Woli - 8:1 w piechocie i 7:1 w artylerii,

•             Korpus Kreutza vs. obrońcy lunet 55 i 54 - 60:1 w piechocie i 14:1 w artylerii[2].

O 5:00 nad ranem, 6 września 1831 roku Wola znalazła się w huraganowym ogniu dział rosyjskich. Po godzinie zaciętej walki, w czasie której poszły w ruch nie tylko karabiny i granaty, ale również kosy i bagnety, szaniec 57 został zdobyty przez wojska generała Pahlena. O 7.30, pod ostrzałem znalazło sie dzieło nr 56 (Wola). 100 dział rosyjskich zadawało poważne straty obrońcom, wśród których wciąż nie było generała Bema.

generał Bem

Gdzie był generał Bem, w czasie kiedy Wola rozpaczliwie potrzebowała wsparcia? Otóż generał Bem siedział niczym księżniczka, zamknięty w wieży.

O piątej rano, gdy dało się słyszeć huk dział rosyjskich szturmujących Wolę, generał Bem prawdopodobnie przecierał zaspane oczy. Ubrał się szybko i zamiast na rogatki, popędził na Plac Małachowskiego, do kościoła św. Trójcy i wdrapał się na wieżę, chcąc zobaczyć co się dzieje.

Niestety, gdy generał postawił ostatni krok i znalazł się na wieżyczce, drugą nogą niefortunnie odepchnął drabinę. Ta runęła z hukiem na taras wewnętrzny, odcinając Bemowi drogę powrotu. Jego krzyki z wysokości 54 metrów nie zostały przez nikogo na dole usłyszane, wobec czego zostało mu tylko obserwowanie pola bitwy przez lunetę i czekanie na ratunek.

Generał Bem przesiedział na tym nietypowym punkcie widokowym do godziny ósmej, kiedy nadszedł ratunek. Gdy tylko drabina ponownie zajęła swoje miejsce, Bem biegiem udał się po armaty do folwarku Świętokrzyskiego, zajrzał do wodza naczelnego w szańcu nr 73 na Czystem i brawurowo wdarł się między strony walczące w okopach Woli.

Obrona samotnej, otoczonej przez wojska rosyjskie reduty 56 ustała około godziny 13:00. Mimo bohaterskiej obrony, którą dowodził generał Sowiński (legendarny generał Sowiński, ale o tym będzie innym razem), Wola nie zdołała odeprzeć szturmu nieprzyjaciela. Z szańca wyprowadzono tylko około setki jeńców, w tym Piotra Wysockiego.

Czy udałoby się obronić Wolę, gdyby generał Bem na czele czwartej baterii konnej przybył na czas z odsieczą?  Dziś trudno to ocenić, choć pewnie nic by to nie zmieniło w obliczu tak znacznej przewagi wojsk feldmarszałka Paskiewicza.

  

 

 

[1] Pułk piechoty liniowej Królestwa Kongresowego.

[2] Informacje za Władysławem Zajewskim, Powstanie listopadowe 1830 – 1831. Warszawa 2012.

 

Dział:Ciekawostki
Tagi:

Komentarze

  1. Portret użytkownika Majkello
    Majkello 13-07-2013 17:39

    Ciesze sie ze znalazlem twoja stronke, teraz jestem tu stalym gosciem, tylko troche ciezko bylo ja znalezc w google na podana fraze, trzeba ja lepiej wypozycjonowac. Podepnij sobie ja do systemu wymiany linkow i masz pozycjonowanie za darmo, ruch powinienen ci wzrosnac kilkakrotnie jak wbijesz sie na pierwsza strone google.
    Wpisz sobie w google - seo stronka z seo poradami - tu jest wszystko opisane, napewno ci sie przyda
    pozdro